:D

niedziela, 11 sierpnia 2013

16

Chcę czuć, że jestem dla Ciebie najważniejsza, najpiękniejsza, najlepsza, że mnie kochasz jak nikogo innego, że jak trzeba pójdziesz dla mnie na wojnę. Że mnie doceniasz i że jestem tą jedyną, dla której zrobiłbyś wszystko.


Pamiętasz jak Ci powiedziałam, że będę Cię kochała do końca świata i o jeden dzień dłużej? Kłamałam – ZAWSZE będę Cię kochała!



- Dlaczego płaczesz?! 
- Bo mi nie wybaczył, a przecież miłość wszystko wybacza.
- Wiesz... Widocznie to nie była miłość...



- Powiedział, że jeszcze będziemy ze sobą.
- A co jeśli kłamał?
- To nic, po prostu będę żyć dalej, ale żadna moja czynność nie będzie miała sensu.



- Nadal jesteś smutna, prawda?
- Nie tylko zmęczona...
- Czym?
- Walką o coś pięknego,
- Nie zdobyłaś tego?
- Nie, kiedy już wyciągam rękę to się oddala, unosi wysoko, wysoko i pęka... jak bańka mydlana,
dotkniesz jej i pufff znika.



- Kochasz go?
- Niee!
- To czemu tak na niego patrzysz?
- To tylko wspomnienia pierwszej pierdolonej miłości.


Wiesz jak to jest budzić się co noc czując łzy pod powiekami? Słyszeć jak serce wygrywa marsz żałobny? Jak podczas 40 stopniowej temperatury odczuwać wewnętrzne zimno? Jeśli nie wiesz, to nie pierdol, że mnie rozumiesz...!




- Nie odchodź! - wrzasnęła ze łzami w oczach. Spojrzał na nią, na jej twarz zapłakaną.
- Kocham Cię... - wyszeptała. Chciała jak zawsze wpaść w jego objęcia, ale on odsunął się.
- Powiedz coś. Powiedz, że jestem nadal Twoim skarbem... - błękitnymi, zaszklonymi tęczówkami spojrzała w jego zimne, niebieskie oczy, które poważnie spoglądały na nią.
- Proszę... - wyszeptała i usiadła na łóżko. Schowała twarz w dłoniach. Po długiej ciszy, pustce poczuła jak on siada obok. Objął ją ramieniem, przytulił mocno, tak, aby jak zawsze mogła poczuć to bezpieczeństwo i bezgraniczną miłość.
- Byłaś, jesteś i będziesz moim skarbem. Kocham Cię. - pocałował jej czoło, policzek po czym namiętnie złożył pocałunek na jej różowych, delikatnych wargach.
- Najważniejsza jesteś Ty, Kochanie.


Usłyszałam Twoje imię. Przymknęłam powieki i mimowolnie się uśmiechnęłam. Pragnęłam tylko, by nikt nie zauważył, jak bardzo oczy mi się błyszczą, na samą myśl o Tobie...




Ideał: Gdy odchodzę od niego obrażona - idzie za mną. Gdy patrzę na jego usta - całuje mnie. Gdy go popycham i biję - chwyta mnie i nie puszcza. Gdy zaczynam do niego przeklinać - całuje mnie i mówi, że kocha. Gdy jestem cicha - pyta co się stało. Gdy go ignoruję - poświęca mi swoją uwagę. Gdy go odpycham - przyciąga mnie do siebie. Gdy mnie widzi w najgorszym stanie - mówi, że jestem piękna. Gdy zaczynam płakać - przytula mnie i nie odzywa się słowem. Gdy widzi jak idę - podkrada się za mną i przytula. Gdy się boję - ochrania mnie. Gdy kładę głowę na jego ramieniu - nachyla się i mnie całuje. Gdy kradnę jego ulubioną bluzę - pozwala mi ją zatrzymać i spać z nią w nocy. Gdy mu dokuczam - on też mi dokucza i sprawia, że się śmieję. Gdy nie odzywam się przez długi czas - zapewnia mnie, że wszystko jest dobrze. Gdy patrzę na niego z wątpliwością - uzasadnia. Gdy łapię go za rękę - łapie moją.


Skłamałbym, twierdząc, że o nim nie myślę. Myślę. Czasami są takie dni, gdy jest w każdej godzinie, i takie godziny, gdy jest w każdej minucie. Wciąż jeszcze zdarza mi się zasypiać i budzić z jej imieniem na ustach. Często łapie się również na tym, że wypatruję jej twarzy w ulicznym tłumie; wiem, że to niemożliwe, abym ją w nim znalazł, ale nie mogę się powstrzymać, to jest silniejsze ode mnie...


Za każdym razem, gdy zdmuchuję świeczki na torcie, gdy znajdę czterolistną koniczynę, gdy zgadnę, na którym policzku mam rzęsę, zawsze wtedy robię to samo. Wymawiam w myślach to samo życzenie, życzenie związane z Tobą.


Miłość jest to jakieś nie wiadomo co, przychodzące nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak, i sprawiające ból nie wiadomo dlaczego.


Wstaję rano z myślą, że go ujrzę. Wychodzę z domu z myślą, że go spotkam. Wracam z myślą, że go zobaczyłam. Zasypiam z myślą, że mi się przyśni.

Obrazek498a.jpeg

Nadam sobie prawo do palenia papierosów i używania wulgaryzmów, pewności siebie ponad normę i nie noszenia stanika. Będę się chwalić swoimi majtkami i zdzierać obcasy na nierównych chodnikach. Jeśli najdzie mnie ochota, nie dopnę ostatniego guzika w tak skąpej bluzce i upiję się do cna. Nie pogardzę też głośnymi napadami histerii i piciem wina w piaskownicy o piątej piętnaście nad ranem. Jeśli tylko będę chciała. A potem i tak całą winę zrzucę na Ciebie.



Słyszę znajomy dźwięk - telefon oznajmia odbiór wiadomości. Podchodzę, podnoszę go, z każdą chwilą czuję większe napięcie, myśli po głowie krążą - może to od Ciebie. Gdy wiadomość się wyświetla, czuję już tylko zawód, znowu proponują mi darmowe minuty...


Czasami mam ochotę iść, nie patrzeć za siebie, nie wracać, nie czuć nic i nic nie wiedzieć...


KOMENTUJCIE!!! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz