:D

wtorek, 26 sierpnia 2014

Była sobie dziewczyna. Miała rodzine,przyjaciółke ale czegos jej brakowało.Brakowało jej zaakceptowania przez innych.  Pewnego dnia poszła do szkoły jak wszyscy. Zaczeło sie to czego obawiała sie najbardziej. Zaczeło sie to co zawsze. Myslała,że dzis bedzie ten dzien o którym dawno marzyła. Myslała,że zbierze w sobie odwage i sie im postawi. Niestety sie pomyliła. Wróciła do domu  cała zapłakana. Łez było coraz wiecej,nie pomagało wycieranie rekawem. Rodziców nie było. Byli w pracy.  Potrzebowała z kimś porozmawiać. Zadzwoniła do przyjaciółki,wiedziała,że ta ją zrozumie. Niestety nie odbierała. Zadzwoniła kolejny raz. Nadal nie odbierała. Przypomniała sobie,że pod łóżkiem ma pudełko z żyletkami. Wyciagneła jedną,podciagneła rękaw do góry i zaczeła sie ciąć. Najpierw zrobiła jedną kreske nie za głęboka. Potem przypomniała sobie o szkole i zrobiła kolejne tym razem głębsze...

Gdy mama wróciła z pracy zawołała ją.Nie odpowiedziała. Zawołała kolejny raz. Nadal cisza. Weszła do jej pokoju i zobaczyła ją. Leżała na podłodze. Na prawej  ręce miała napisane "przepraszam". Mama zaczeła krzyczeć,blagala ja.zeby sie obudzila. Nic to nie dalo. Wyciagnela komorke z kieszeni i zadzwonila po karetke...

Nie uratowali jej. Nastepnego dnia jej mama znalazla list na lozku bylo w nim napisane:
"Drodzy rodzice oni mieli racje jestem nikim i lepiej bedzie jak odejde. Przeproscie ich za to,ze sie urodzilam,przeproscie ich za wszystko. Byliscie najlepszymi rodzicami. Dziekuje wam za wszystko i przepraszam,mialam juz dosc. Kocham was".

Na pogrzebie nie pojawił sie nikt z jej klasy. Po paru miesiącach odwiedzili jej grób.  Wszyscy płakali zrozumieli,ze stracili jedną z kolezanek,zrozumieli,ze jej mama stracila jedyna córke. Ponoc dlugo nie mogli sie po tym pozbierac.