- ja mam!- usłyszała krzyk przy drzwiach. obejrzała się, nie rozpoznając głosu.. to był On.. tak dawno Go nie widziała. mniej więcej dwa, trzy lata.
- co tu robisz?- szepnęła ze ściśniętym gardłem. - przyszedłem po Ciebie. skarbie, myślałaś, że pozwolę sobie na stratę miłości mojego życia..? - wyjaśniłeś, z tajemniczym uśmiechem.. włączył się we mnie przycisk 'uwaga'. 'znów chcesz mnie zranić', pomyślałam...
- już ją straciłeś.- odwróciłam się do księdza.
- to frajer.! ups... przepraszam bardzo. można kontynuować ceremonię. - powiedziałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz